Jak wyrażenia okazjonalne, tak okazjonalne chwilami bywa moje życie. Idealny grafik z idealnymi zajęciami, idealnie przypięty do tablicy. Idealnie dopasowana sukienka z idealnie zaplecionymi włosami, między którymi jest idealnie wpięty kwiatek, który idealnie dąży do ideału swojego żywego odpowiednika. W szafie idealnie poukładane ubrania, a na biurku idealnie naostrzone ołówki obok idealne posegregowanych długopisów, oczywiście na kolory przy kreatywności barw, niebieskich i czarnych, okraszone nutą szaleństwa obecności wśród nich czerwonego żelopisu.
Nawet problemy są idealne, bo jakoś przy szczęściu nie odnotowałam tego słowa. Kiedy nikt nie patrzy, a znajdę chwilę, aby wyjść na idealny spacer, wiatr rozwiewa to co idealnie spięła wsuwka i wtedy sztuczny idealny odpowiednik zamienia się w ideał, a moje idealne życie w nieidealny chaos. Potem wracamy do wyrażeń okazjonalnych…i do początku tej historii, która zaczęła się od picia idealnej kawy.
W idealnej filiżance, idealnie zaparzona kawa. Popijając kawę i delektując się jej smakiem, wykonywałam obowiązki z mojego idealnego grafiku. Kawę piję zawszę mieloną, zdziwiłam się, gdy poczułam, że wypijam niezmielone ziarenko. W ideale kawy, udało mu się nie zostać zmielonym. Wtedy poczułam prawdziwy smak, odłożyłam obowiązki, włożyłam ukochaną sukienkę i w rozpuszczonej burzy włosów, obowiązkowo z wpiętym w nie kwiatem, wyszłam. Szłam…nie zastanawiając się nad moim idealnym grafikiem i tym, co idealnie zaniedbuje. Zatrzymałam się, przypomniała mi się słodka morelowa oranżada oraz jak Anuszka rozlała olej i wtedy zauważyłam ogłoszenie:
Zatrudnię pracownika, na stanowisko Inspektora Słów i Treści w nich zawartych
Jeśli chodzi o wykształcenie i doświadczenie, nie jest brane pod uwagę.
O przyjęciu decyduje Treść.
Chętnych przyjmujemy na ulicy Szczerej Prawdy 0/1.
Nigdzie nie było informacji, kiedy zostało przywieszone ogłoszenie i czy „nabór” jeszcze trwa. Nie miałam nic do roboty, więc przeszłam się na ulicę Szczerej Prawdy. Udałam się pod wskazany numer zapukałam do drzwi i usłyszałam, proszę.
– Dzień dobry, ja..ee..przeczytałam ogłoszenie i pomyślałam, że mogłabym spróbować..być…In..
-Inspektorem Słów i Treści w nich zawartych- odpowiedział siedzący przede mną mężczyzna w średnim wieku. Bardzo się cieszę, że Pani przyszła. Nazywam się Tomasz Kontent, ma Pani tę pracę.
– Ale tak już, jeszcze nic Pan o mnie nie wie- odparłam zdziwiona.
– Jestem kontent, znam się na ludziach. A teraz, jeśli Pani pozwoli opowiem, czym będzie się Pani zajmowała w mojej firmie. Na ulicy Służę Dobrym Słowem mieści się Fabryka Słów. Miała wiele kontroli BHP, jednak nic nie wykazały, ja wiem, że jest szkodliwa i chciałbym, aby doprowadziła Pani do zamknięcia jej.
– JA!!- Wykrzyknęłam. Ależ to niemożliwe, ona tam stoi od lat, i z tego, co wiem, ma się coraz lepiej. Otwiera coraz to nowe taśmy produkcyjne, urozmaica produkty, promocje też są, a poza tym mają wykupiony monopol na słowa. Wie Pan, ja jestem Mikro Strukturą, a nie Don Kichotem.
– A więc tak brzmi Pani imię, idealnie.- Zawyrokował pan Tomasz. – Tak- odpowiedziałam, a na drugie mi idealnie, które do ideału ma się nijak.
– To jak?- Idę- nie wiedząc, czemu odpowiedziałam.
Nie dostałam, prócz adresu żadnych wytycznych, nawet plakietki czy dokumentu upoważniającego do wykonywania zawodu. Pan Tomasz powiedział, że mam się nie martwić, ładnie się ubrać i z taką samą pewnością, z jaką wkroczyłam do gabinetu iść na kontrolę do fabryki.
Tak, więc po 9 rano stawiłam się przed Fabryką Słów. Wpuściła mnie przesłodka sekretarka, która oznajmiła, również przesłodko, że oczekiwano mojego przybycia. Mało zaskoczona, wkroczyłam do fabryki. Od razu skierowano mnie na halę produkcyjną. Jak pisał w swoich powieściach Dumans opisując postać, oczy wypadły mi z orbit. Zobaczyłam przed sobą, niezliczone ilości taśm produkcyjnych oraz pracowników, mechanicznie wykonujących swoje zadania. Nie wiedziałam gdzie się kierować, więc podeszłam do pracownika, który przypominał mi kierownika prosząc go, aby oprowadził mnie po fabryce i może coś o niej opowiedział. Nie ma problemu, chętnie Panią oprowadzę i odpowiem na wszystkie pytania- oznajmił pracownik. Wie Pan chętnie bym coś usłyszała o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości fabryki- odpowiedziałam. Nie wiedziałam, o co pytać, wszystko mnie fascynowało. A więc zabieram Panią w podróż liryczną.
Nikt dokładnie nie pamięta, kiedy powstała fabryka. Ludzie okazjonalnie mówią, że od zawsze stała. Na początku drewniana, z czasem murowana, przerobiona na halę. Modernizowana by łatwiej ludziom i dla ludzi. Właściciele, nikt nie wie dokładnie, na jakich zasadach jest dziedziczona fabryka. Realizowała, realizuje i będzie realizować aktualne potrzeby. W fabryce jest zatrudnionych wielu wybitnych ekspertów, którzy wiedzą, czego potrzebują ludzie. Ale nasze menu nie jest w żaden sposób ukierunkowane, spełniamy życzenia. Każda taśma odpowiada za odpowiednie słowa, o tu widzi Pani, tu są słowa, których używają politycy, a tam zakochani, a tam..to naukowcy..wie Pani bardzo trudne są, w tajemnicy powiem, że oni czasem sami nie wiedzą co oznaczają, ale u nas to normalne . A tu leci nowonowonowo mowa. Cały czas się rozwijamy, stworzyliśmy już tyle synonimów, homonimów, antonimów, cały czas pracujemy. Wolne chwile tu nie istnieją, a i tak ledwo nadążamy. Ale wie Pani raczej klienci nie narzekają, zdarzają się, że skargi od odbiorów, ale to już nie nasza sprawa. W przyszłości chcemy otworzyć kolejne taś.. Taśmy jak mniemam- przerwałam tę historię, bo wyczułam, że dużo się z niej nie dowiem. Jednak zaciekawił mnie jeden aspekt. Powiedział Pan, że Ci, którzy zamawiają zazwyczaj nie wiedzą, co znaczą słowa i, że to normalne. Przecież wtedy to nie słowa..prawda? Otóż myli się Pani- odpowiedział kierownik. My produkujemy produkt, rzecz, która jest potrzebna, tak jak ręcznik czy pralka. Ma służyć po coś w danej chwili, ale nie zastanawiamy się, nad co jak mniemam miała Pani na myśli tj. nad treścią. Niektórzy oczywiście wiedzą, co one oznaczają, ale zamawiają je na potrzeby danej chwili, jeśli wejdzie na rynek nowa pralka, starą wyrzucamy i kupujemy nową. Używamy do używania, nie zastanawiamy się nad używaniem. Miałam jeszcze wiele pytań, ale czułam, że znam już odpowiedzi. Przy pożegnaniu Pan Oprowadzacz, nie znam, bowiem jego imienia, powiedział mi, że mam śliczną sukienkę i jest mi w niej do twarzy. Ja natomiast nie podziękowałam, ale odparłam, że myli się Pan, bo to nic nie znaczy.
Długo spacerowałam zanim poszłam na ulicę Szczerej Prawdy. Bez pukania weszłam do gabinetu, usiadłam na krzesło, zapytałam pana Tomasza czy sam nadał nazwę ulicy, na której znajduje się jego biuro i czy ma na celu dać do myślenia czy wykpić Fabrykę Słów. Pan Tomasz delikatnie się uśmiechnął spojrzał na mnie i powiedział. Widziałem, że szybko Pani odkryje cel misji, wiedziałem, że to odpowiednie miejsce dla Pani. Czy Anuszka, aby na pewno przez przypadek rozlała olej…? Uśmiechnęłam się, spuściłam wzrok, a po policzku popłynęła mi łza. Nie uda mi się zamknąć fabryki. Ależ dziecko- wiem o tym, ale wiem, że masz pomysł. Oto Twoja zapłata, rozpakuj w domu i pamiętaj, że nadal tu pracujesz, a ja wierzę w Ciebie. Ja wierzę, ściągnij idealny grafik. Podziękowałam. Zamknęłam drzwi i poszłam. Zaparzyłam sobie kawy, usiadłam przy biurku, zabrałam ukochane pióro z czarnym atramentem i zaczęłam…
Apel Don Kichota
Kochana Dulcyneo zawsze o krok za Tobą, czasem tak blisko, a potem okazuje się, że znowu mi uciekasz. Ale tym razem to ja jestem dalej i piszę do Ciebie. Gdyby to było niemożliwe nie poszedłbym walczyć z wiatrakami. Wyrażenia okazjonalne to wyrażenia, które nie mają stałego przyporządkowanego, jednego przedmiotu. To moje Olbrzymy. Wkradają się i sieją ferment. A powstają w Fabryce Słów. Tak pięknie jest czuć, dzięki zmysłom możemy dotknąć, dotknąć dotykiem, wzrokiem, słuchem, smakiem, sercem. Jak pięknie jest dotknąć słowa, które niesie ze sobą tak wiele, które wie dlaczego pada, do kogo jest kierowane, że jest ważniejsze niż pralka, że nie wychodzi z użycia, że ozdabia Dulcyneo Ciebie.
Dulcynea jest światem. Do swojego świata z Fabryki Słów przytaszczyłam „Idealnie”, ale nie wiedziałam, co oznacza. Ale przytaszczyłam, może na potrzeby chwili, chciałam, żeby było idealnie, mimo, że nie odpowiedziałabym, czyli jak? Słowa niosą ze sobą wiele, jak wiatr, i podobnie jak wiatr nie widać ich, widać tylko to, co ze sobą przyniesie, pożytek czy szkody, chłód lub delikatne ciepło. Czasem ich brak, a czasem aż nadto. Widać jak kołysze kwiaty, plącze włosy lub łamie gałęzie. Może podobnie jak przed użyciem i podłączeniem pralki, warto przeczytać instrukcję obsługi słów. Zdać sobie sprawę, że niosą treść.
Ten list zostawiam otwarty do listu dołączam dwa prezenty bilet wstępu do Fabryki Słów oraz ziarenko kawy -prezent od Pana Tomasza, który odkryłam na dnie wielkiego pudełka.
Podpisano Mikro Struktura